Zdecydowana większość sukien ślubnych jest długa. Nawet baaardzo długa – pamiętacie księżną Dianę? Z reguły, wybierając własną suknię ślubną, automatycznie zakładamy, że powinna sięgać aż do ziemi – tak się przyjęło i już. Ale ponieważ reguły są po to, aby je łamać, warto też rozważyć inne opcje.

Wbrew pozorom, suknia ślubna wcale nie musi majtać nam się po ziemi; równie elegancko, a przy tym oryginalnie, można wyglądać w długości midi, albo nawet mini. Jakie są zalety takich sukien, oprócz, rzecz jasna, wywołania świętego oburzenia najstarszego pokolenia ciotek oraz westchnień zachwytu u młodszych gości?

Przede wszystkim, co oczywiste, krótsza sukienka pozwala nam wyeksponować nogi. Jeżeli są one naszym atutem, naprawdę nie ma powodu, by chować je pod długimi zwojami tkaniny. A jeśli nawet panna młoda nie posiada nóg po samą szyję, w sukience odsłaniającej łydki będzie wyglądała smukło i zgrabnie. Ważne, aby taka suknia nie kończyła się w najszerszej części łydek - tu o poradę musimy poprosić pracowników salonu ślubnego lub szczerych przyjaciół. Odpowiednio dobrana długość wysmukli całą sylwetkę i, w odróżnieniu od sukni do ziemi, nada jej zwiewności i młodzieńczego wyglądu.

Poza tym, powiedzmy sobie szczerze – nie każda panna młoda nosi rozmiar 38. Bardziej puszysta dziewczyna, obleczona w długą, białą (a w każdym razie jasną) materię, tu i tam marszczoną, lub, o zgrozo, ozdobioną falbanką, będzie się prezentować jak wielka beza. W takim przypadku wybór krótszej, prostej kreacji, o ciekawym kroju lub fakturze, pozwoli na uzyskanie efektu znacznie lżejszej sylwetki.

Zdecydowaną zaleta krótszych sukien jest też... wygoda. Suknia do ziemi może prezentuje się po królewsku, ale warto pamiętać, że królowa miała paziów, którzy tą suknię za nią tachali. Jeśli przypadkiem nie dysponujemy zastępem małych elfów, albo nie chcemy, by towarzyszyły nam na parkiecie, warto postawić na krótszą kreację – będzie nam znacznie wygodniej i... taniej. Wiele panien młodych, mając na uwadze właśnie pląsanie po parkiecie, kupuje drugą suknię, mniej szykowną i w trakcie wesela przebiera się.

Jeśli decydujemy się na długość mini, ważne, by nie przesadzić - w krajach Morza Śródziemnego, gdzie z definicji eksponuje się więcej ciała, przychodzące do świątyni kobiety bardzo uważają, by się zanadto nie obnażyć – jest to niegrzeczne i uznawane za dowód braku klasy. Z drugiej strony, część długich sukien ślubnych posiada ogromne dekolty i jakoś nikogo to nie oburza. Ważne, by w tym dniu być w zgodzie ze sobą i po prostu czuć się dobrze.

I na koniec mała uwaga – tak się składa, że w naszym kraju w kościele dość dużo się klęczy. Jeśli suknia zakrywa kolana, nie ma sprawy – jeśli jednak mamy kolana odkryte, podczas wychodzenia z kościoła mogą być... mocno czerwone. Oczywiście, nie będziemy o tym myśleć, paradując w takt Mendelsona, ale na zdjęciach z pewnością uwiecznią się mało efektowne ślady na skórze. Warto zatem zadbać, aby mieć miękki klęcznik. I kto by się spodziewał, że to ważne, co?